piątek, 31 sierpnia 2012

Cisza. Cudowna cisza. Przestrzeń dla pięknych myśli, poprawnych decyzji i pytań z odpowiedziami. Noc, dom ciszy.

One Direction - Another World
Jeśli wam się nie spodoba to przepraszam. Nie mam jakiegoś specjalnego talentu pisarskiego. Tym bardziej było to nie lada wyzwaniem dla mnie bo pisałam z perspektywy chłopaka. Ale ponoć zawsze początki są trudne a potem już jakoś idzie. Postaram się rozkręcić opowieść w następnych odcinkach. Nie zniechęcajcie się szybko ;)
  1. Niall.
    Budzik dzwonił i dzwonił, ale mi nie chciało się wstawać. Miałem taki słodki sen. Usłyszałem czyjeś kroki. Z pewnością to mama, ona tylko tak stuka obcasami.
    - Niall natychmiast wstawaj! Zaraz spóźnisz się do szkoły a ja nie mogę Cię dzisiaj zawieźć. Za dziesięć minut masz autobus. Nie obchodzi mnie jak to zrobisz, ale masz zdążyć. Pa, lecę, wrócę wieczorem.- Zbiegła szybko ze schodów i trzasnęła drzwiami.
    - Ach ten pośpiech. Wszyscy się gdzieś śpieszą. O co tyle szumu? - Powiedział chłopak sam do siebie zaspanym głosem, powoli wstał i spojrzał na zegarek. FUCK! Pobiegł do łazienki, ubrał jakieś ubrania leżące na ziemi, złapał plecak i wybiegł z domu podobnie jak mama. Biegł jak najszybciej, dobiegał już do przystanku gdy nagle minął go autobus. No co jest? Przyśpieszył ile tylko miał sił. Już wszyscy weszli, autobus ruszył, ale kierowca zobaczył go w lusterku i zatrzymał się.
    - Uf. W ostatniej chwili. Dziękuję Erick.
    - Nie ma sprawy. Siadaj.
    Dalej już dzień mijał mi jak codzienny dzień w szkole. Ale byłem jakoś dziwnie przygnębiony i głodny. To z pewnością był pechowy dzień. Dobrze że zaraz wychodzimy gdzieś z Liamem.
    - Sorka za spóźnienie! - Krzyknął Liam biegnąc zdyszany. A na buzi Nialla od razu widać było poprawę humoru.
    - Już 15:00 – Powiedziałem spoglądając na zegarek. Nie wiem jak ja wytrzymałem tyle czasu bez jedzenia. Na matmie tak mi burczało w brzuchu że aż nauczycielka zwróciła mi uwagę. Tak to jest niestety gdy się zaśpi do szkoły i zapomni śniadania i kasy.
    - Chodź! Zabieram Cię na ogromną pizzę! Ty naprawdę źle wyglądasz. Znam fajną miejscówkę. Niedawno otworzyli. - Klepnął mnie w ramię i pobiegł a ja za nim.
    - Przybyliśmy na miejsce a naszym oczom ukazał się wielki talerz z czubatą stertą frytek polanych ketchupem. Blondyn jak zahipnotyzowany podążał w ich kierunku.
    - Niall? Co Ty robisz?!
    - Jedzenie.
    - Nawet nie zauważył kiedy już siedział przy stoliku i zajadał się smażonymi pysznościami.
     Boże co ja robię! Zorientowałem się że coś jest nie tak. Podniosłem powoli głowę i zobaczyłem dwie dziewczyny, które patrzą na mnie ze zdziwieniem.
    - Przepraszam za kolegę! Był bardzo, bardzo głodny. To wielki łakomczuch. Możemy się dosiąść? - zapytał Liam przyjaźnie.
    - Jasne, siadaj. - Powiedziała i przysunęła się do koleżanki.
    - Nic się nie stało. On jest bardzo śmieszny. - Odpowiedziała szczupła blondynka patrząc na zabrudzonego sosem chłopaka i cicho chichocząc.
    - Coś nie tak? - Uśmiechnął się Horan.
    - Ty brudasie. - Zaśmiała się, podeszła do niego i wytarła go chusteczką. Dopiero teraz na nią zwrócił uwagę.
    - Dzięki. - Popatrzył w jej niebieskie oczy i już nie mógł oderwać wzroku. Usiadła koło niego.
    - Tak w ogóle to jestem Greace. - Zabrała głos brunetka.
    - Liam. - Podał jej rękę. Po nim kolejne osoby zrobiły to samo.
    - Niall.
    - A ja Daisy. -Wszyscy się przywitali.
    - Pójdę coś zamówić. Jakieś specjalne życzenia? - Liam wstał od stolika i udawał kelnera.
    - Pójdę z Tobą. Zamówić Ci Colę Dais?
    - Wolę wodę.
    - Liam mi Colę i tą obiecaną pizzę. - Popatrzył na kolegę i zrobił ten swój przebiegły uśmieszek :D.
    - Duża hawajska na spółkę? Co wy na to dziewczyny?
    - Dobry pomysł. Ja się zgadzam.
    - No to my zaraz wracamy.
    - Ok. - Powiedziała nowa koleżanka blondyna.
    - No to Daisy. Opowiedz mi coś o sobie. Tamci poszli to możemy spokojnie pogadać. - Powiedział i zrobił zalotną minę.
    - Niall zachowuj się normalnie bo to coś Ci nie wychodzi. Hi hi. - Szturchnęła go rękę i uśmiechnęła się.   
    - No dobra. Niech Ci będzie. - Powiedział i połaskotał ją po brzuchu.
    - Hahaha. Dobra już koniec. - Przestał ja łaskotać.
    - Fajny jesteś. - Rozczochrała mu ręką jego blond czuprynę. No ok. Skoro chcesz coś o mnie wiedzieć to powiem Ci że nie lubię chłopaków 'którzy mogą mieć każdą' tzw. alwaro.
    - Jestem skreślony? - Zrobił sztuczny smutek niczym pies gdy chce kawałek kiełbasy.
    - Nie! Jesteś... - Popatrzyła na jego twarz. On zatopił się w jej oczach.
    - Jestem?
    - Jesteś naprawdę zabawny.
    - Nie przeszkadzamy?
    - O już jesteście! I jest pizza! - Krzyknął Niall triumfalnie i zabrał się do jedzenia.
    - Siedzieli tam, rozmawiali, śmiali się, wygłupiali, jakby przyjaźni się od lat. Jednak czas szybko płynął. Dziewczyny musiały już iść do domu, chłopcy zaproponowali że je kawałek odprowadzą. Robiło się już ciemno. Na ulicy było jakoś pusto i cicho. Słychać było tylko Liama z Greace rozmawiających o jakimś nowym filmie wchodzącym dopiero do kin. Niall z Daisy szli za nimi dziwnie spokojnie. Złapał ją za rękę, ona spojrzała na niego, lekko się uśmiechnęła i szli tak dalej. Po chwili Grace powiedziała że już są niedaleko i już czas się pożegnać. Niall przytulił się do Dais, poczuła przyjemne ciepło i szept do ucha.
    - Zobaczymy się jeszcze? - Zapytał i stanął naprzeciw niej.
    - Być może. Zobaczymy jak się życie potoczy. - Chciała już podejść do Liama ale zwariowany blondas złapał ją w pasie od tyłu i obrócił się z nią kilka razy.
    - Aaaaaaaaaa. Hahahaha. - Ponownie się przytulili, potem jeszcze Niall z Greace i Liam z Dais i każdy udał się w swoim kierunku. Dziewczyny razem i chłopaki razem. Wszyscy wyglądali na niesamowicie szczęśliwych.
    - To co Niall? Idziesz już na chatę?
    - Tak. Mama zaraz dostanie szału.
    - Haha. Moja pewnie też. To co jutro sobota więc przyjdę po Ciebie przed próbą.
    - Spoko. Tak o 15:30.
    - Jaka ładna nocka.
    - Koleś, ale Ty jesteś pokręcony. Haha.
    - Tak samo pokręcony jak Ty.
    - Słuchaj. Co by się nie działo ja muszę odnaleźć tą dziewczynę.
    - Chyba nie teraz, co?!
    - No nie teraz, ale muszę. - W myślach dodał Ona jest niesamowita.
    Ok. Ja się na to piszę. Koleżankę też ma niezłą powinieneś dodać. Jutro nas tym pomyślimy.
    - To do jutra!
    - No hej.
    - Wszedłem do domu. Zamknąłem drzwi i oparłem się o nie. Zaświeciło się światło.
    - O której to się przychodzi do domu?
    - Mamo jestem prawie dorosły.
    - Właśnie, prawie. Oj już się tak nie postarzaj. Siedemnastolatkowi daleko do dorosłości. Zaraz marsz do łóżka. Ach, muszę się nacieszyć puki jeszcze wypada mi to mówić. Ha.
    - Dobranoc. - Powiedział zostawiając bardzo uradowaną kobietę za sobą.
    - Dobranoc synku.
    Usiadł na łóżku w swoim pokoju, wyjął gitarę, popatrzył w dal przez okno i zaczął cicho grać.