niedziela, 26 sierpnia 2012

Nietypowa opowieść.

Z racji tego że nie wychodzi mi coś pisanie opowiadania postanowiłam pokazać wam moje opowiadanie ze szkolnego, literackiego konkursu. Czekam na oceny i krytykę ;)

Niecodzienny dzień

  Ciepłe promienie słońca obudziły mnie o świcie podczas gdy znów śniłam o tym chłopaku. Nie kontroluję swoich uczuć, ale skoro myślę o nim tak często musi być dla mnie kimś ważnym. No, ale czas zamknąć tamten temat i wrócić do rzeczywistości. Podeszłam do okna i wpatrywałam się w ukrytą magię tego miejsca. Jak dobrze że są wakacje. Można wstać z łóżka kiedy się chce i nie myśleć o tym że zaraz odjedzie Ci autobus tylko smakować się pięknem otaczającej nas przyrody, odetchnąć 'świeżym porankiem'. Ubrałam moje ciepłe kapcie, które przypominają misie i zrobiłam sobie gorącą czekoladę do picia. Wyszłam z domu i usiadłam na ławce. Siedziałabym tam dłużej gdyby nie było tak zimno. Te lato jest szczególnie chłodne. Co za rozkoszny spokój panuje w domu. Rodzice zostawili mnie tutaj a sami pojechali wylegiwać się na plaży. Nie mam im tego za złe. Właśnie bardzo się cieszę. Co prawda odwiedza mnie babcia co najmniej dwa razy dziennie, ale w ogóle tego nie odczuwam. Od czasu do czasu wpadnie też Klaudia albo Damian. No dość leniuchowania! Tak zajęłam się rozmyślaniem że zapomniałabym że umówiłam się z naszą paczką w parku. Po chwili byłam już gotowa do wyjścia. Wyciągnęłam rower z szopki i pojechałam. Byłam zmęczona, ale pędziłam cały czas z tą samą prędkością. Jeszcze nie dojechałam na miejsce a już usłyszałam wołanie Kajtka. 
- Ty zawsze musisz się spóźniać? - Jak zawsze musiało go to drażnić. 
- No bo widzisz... 
- Dobra nie tłumacz się tylko chodź bo wrota się zaraz zamkną!
Pedałowałam z całych sił i na szczęście zdążyłam w ostatniej chwili. 
- No co tak późno! - Krzyknął Kuba gdy już miał zamykać portal. Schowaliśmy rowery w krzakach tam gdzie pozostali i wskoczyliśmy do tunelu. Jak ja lubię to uczucie. Kolorowe światełka migały mi przed oczami aż do momentu gdy dotarliśmy na miejsce. 
- Witam was łobuziaki. - Przywitał nas radośnie nasz nauczyciel od zaklęć. 
- Dzień dobry pani Fabianie. - Odpowiedzieliśmy chórem.
- Dobrze siadajcie a ja sprawdzę obecność.
Otworzył dziennik i zaczął wymieniać.
- Aczko Klaudia?
- Jestem!
- Bocianowski Kajtek?
- Jest!
- Cieszyński Damian?
- Jestem panie profesorze!
- Dąbrowska Eliza!
- No tak, tak.
-Fjołko Jakub?
- Niech mi pan mówi Kuba. - Po tych słowach wszyscy razem z wykładowcą zaczęliśmy się śmiać. 
- Kwiatkowska Dorota?
- Obecna!
- No świetnie, wszyscy jesteście. Bardzo dobrze się składa bo mam wam coś ważnego do powiedzenia. Wasz ostatni egzamin napisaliście bardzo dobrze. Co prawda mogło być lepiej, ale jestem z was zadowolony.  Teraz już możecie używać waszych mocy, czarów, przyrządów w codziennym życiu. Jednak nie przesadzajcie z tym i pamiętajcie że jedno niepotrzebne zaklęcie może zmienić bardzo dużo i wtedy niestety utracicie wszystko czego nauczyliście się do tej pory i będziecie zwykłymi śmiertelnikami. Mam nadzieję że zachowacie rozsądek. Żegnam was i trzymajcie się dzieciaki. 
Po czym znikł a my znaleźliśmy się w parku, w miejscu gdzie otwierały się wrota prowadzące do podziemi i naszej szkoły. Nasze twarze zbladły. Nie spodziewaliśmy się że ten test świadczył o naszej dalszej przyszłości i że będziemy musieli się pożegnać z naszą uczelnią. Każdy z nas patrzył na drugiego z bezradną miną i strachem w oczach. Nie potrafiliśmy odpowiedzieć sobie na pytanie co teraz. Wzięliśmy swoje rowery i szliśmy w ciszy. Dalej do nikogo nie dochodziła myśl co się stało. W końcu głuchą pustkę przerwał Kuba. 
- Ja już nic z tego nie rozumiem i raczej to się nie zmieni i nie mam zamiaru bawić się w detektywa i szukać rozwiązania. 
- No cóż... Zostaliśmy obdarzeni niecodziennymi siłami a teraz możemy tylko z nich korzystać. - Zaczęła rozwijać temat Klaudia. 
- E tam. Najważniejsze że mamy siebie. Nic mi po tych mocach. Nie zamierzam ich używać. - Oświadczyła Dorota.
- Czyżby? Coś w to nie wierzę. - Odpowiedziałam zdziwiona. 
- Nie wiem jak wy, ale ja jestem trochę zmęczony z nadmiaru wrażeń i jedyne na co mam teraz ochotę to posiedzieć sobie samotnie w wyjątkowym miejscu. Cześć. - Powiedział Damian i poszedł w innym kierunku. 
- Cześć, Ale potem zadzwoń jak już będziesz w domu bo się będziemy martwić. - Przejęłam się tym co powiedział.
- Nie martwcie się, nie zamierzam zrobić nic złego. Po prostu muszę porozmyślać.
- On ma rację. Ja też mam już dość na dzisiaj. Idę do domu. Trzymajcie się. - Powiedziałam to i poszłam za Damianem.
- No to pa. - Odpowiedziała reszta na pożegnanie. 
 Jednak nie poszłam do domu tak jak im powiedziałam. Chciałam pogadać z Damianem i dobrze wiedziałam jako jedyna gdzie go szukać. Wyjątkowym miejscem była polanka na której w środku stało wielkie, rozłożyste drzewo. Byłam pewna że go tam znajdę. I miałam rację. Siedział na drzewie patrząc w dal z zamyśloną miną. Był tym tak przejęty że zauważył mnie dopiero po chwili. 
- Co tu robisz? Nie jesteś z nimi?
- Nie. Jakoś nie miałam ochoty z nimi iść. A poza tym wolałam przyjść tutaj. Nie wiem czy wiesz to jest także moje wyjątkowe miejsce. 
- Tu gdzie siedzę jest moja wyjątkowa gałąź. 
Weszłam sprawnie na drzewo i usiadłam niedaleko niego. 
- A to moja wyjątkowa gałąź. 
Wyraźnie było widać poprawę nastroju. Siedzieliśmy tam do wieczora śmiejąc się, rozmawiając i bardzo sympatycznie spędzając ze sobą czas. Poczułam się jak za czasów dzieciństwa kiedy to byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, bratnimi duszami. Odprowadził mnie do domu i na pożegnanie mocno przytulił. Poczułam si jakbym miała motylki w brzuchu, ale nie wiedziałam tego do końca bo nigdy wcześniej tego nie czułam. Było już późno więc za chwilę położyłam się do łóżka lecz nie mogłam zasnąć. Cały czas myślałam o Damianie, o dzieciństwie, o dzisiejszym dniu i doszłam do wniosku że ten chłopak w którym do niedawna się kochałam teraz nic dla mnie nie znaczy. Jest dla mnie całkowicie obcym człowiekiem. Mój umysł chyba w pewnym momencie już miał dosyć i stwierdził że lepiej jak już pójdę spać. Ten dzień to opowieść o tym jak w jednym dniu może się dużo zmienić i ile się można dowiedzieć z nauk samego życia. 

I tak dla ścisłości! Imiona są przypadkowe. Kiedy pisałam ten konkurs po prostu napisałam kilka imion, które przyszły mi na myśl. I żeby nie było potem głupich docinek że ja się w kimś kocham czy coś. Imię Damian napisałam bo mój kuzyn ma tak na imię i zawsze mi się je podobało. A po za tym ta dziewczyna to nie ja więc sprawa wyjaśniona, prawda? No to dobrze.